Tort „sowa”
Kategoria: Torty, Dziecięce święto, Specjalna okazja, Boże Narodzenie
Ten tort „sowa” to idealny przykład na to, że jeśli się chce, to można upiec oryginalny, uroczysty tort dla dzieci bez sztucznych barwników i ohydnej cukrowej masy, całkowicie naturalny w smaku i wyglądzie. Ten tort zrobiłam właśnie na trzecie urodziny mojej młodszej córki, która była w dziecinny sposób zachwycona. Smak i konsystencja tego tortu również mnie nie zawiodły. Użyłam do jego zrobienia mojego ulubionego, lekkiego jak piórko czekoladowego biszkoptu. Do tego wspaniały smak przecieru z mandarynek, delikatny maślano-budyniowy krem, chrupiące pestki granatu i ubity czekoladowy ganache. Wyszło bardzo smacznie i uroczyście.
Moje dzieci już tak się przyzwyczaiły do wszystkiego, co naturalne, że nadmiar sztucznych kolorów w słodyczach wywołuje u mojej starszej córki odrazę. Którego razu, gdy wróciła z urodzin u jednej z koleżanek, powiedziała ze zdziwieniem: „Mamo, Ty widziałabyś, ile w tym torcie było kolorów. Ja go nie jadłam, bo było jakoś strasznie, a jedynie go spróbowałam i była w nim sama chemia”. Ona miała wtedy 7 lat i już wiedziała, co oznacza dobre jedzenie. Ponadto nie muszę jej przekonywać, żeby nie jadła chipsów, krakersów i różnych tanich mega kalorycznych słodyczy i innych spożywczych śmieci. W domu sami robimy fast food i słodycze, dlatego ona po prostu zna ich dobry smak. Młodsza córka rośnie również z tą samą świadomością. Moja gastronomiczna świadomość spożywania naturalnych produktów i wiedza o tym, co się zjada, jest o wiele ważniejsza, niż wykluczanie jakiegoś naturalnego produktu zgodnie z panującą modą. Ten brązowo-biały tort doskonale odzwierciedla moje gastronomiczne przekonania: całkowicie naturalnie i smacznie oraz zrobione w domu!
Jeśli ktoś chciałby zrobić ten tort nieco „lżejszym”, to, zamiast czekoladowego ganache można zrobić krem z bitej śmietany i kakao, podobny do tego z przepisu na czekoladowo-orzechowy tort na białkach. Można tylko użyć 2 stołowych łyżek kakao i 80 g cukru pudru na taką samą ilość śmietanki i wybierać najciemniejsze kakao. Też będzie ładnie, krem będzie jaśniejszy, ale kontrast też będzie zachowany, a sowy przecież też są różne :-).
Ogólnie rzecz biorąc, cała reszta jest dość prosta. Radzę tylko szukać dużych mandarynek dla przecieru. Teraz jest takich sporo. Z nich łatwiej usuwać błony.
Gdy będziecie ubijać masło i krem budyniowy, to trzeba pamiętać, żeby ich temperatura powinna być taka sama, najlepiej pokojowa, ale niezbyt ciepła. Jeśli temperatura obu składników będzie się różnić, wtedy krem może się rozwarstwiać i praktycznie będzie nie do uratowania. Będzie smaczny, ale nie jednorodny i będzie gorzej utrzymywał kształt.
Jeśli chodzi o formę do wypiekania biszkoptu, to ja mam zwykłą, dużą prostokątną formę o rozmiarze 22x32 cm. Można wziąć trochę większą lub mniejszą, ale nieznacznie.
Dla biszkoptu:
- 7 jajek, białka odzielić od żółtek
- 125 g mąki
- 50 g kakao
- 250 g cukru
Dla kremu:
- 1 porcja kremu budyniowego
- 200 грам masła o temperaturze pokojowej
- 1 granat, tylko ziarna
Dla przecieru z mandarynek:
- 300 g miazgi mandarynek, bez błon
- 60 g cukru
- 12 g pektyny
- skórka z 1 mandarynki
Dla czekoladowego kremu:
- 500 ml śmietanki 30%
- 400 g gorzkiej czekolady, posiekać
Ponadto:
- 200 ml soku z mandarynek
Dzień do zbierania tortu:
1) Dno żaroodpornej formy 22x32 cm lub podobnej pokryć pergaminem. W małej misce wymieszać mąkę z kakao. Piekarnik rozgrzać do 170°C.
2) Białka umieścić w czaszy miksera planetarnego lub głębokiej misce i ubić na sztywno.
3) Kontynuując ubijanie, stopniowo wprowadzić cukier, a następnie wprowadzać żółtka jeden po drugim.
4) Partiami dodawać mąkę z kakao. Wszystko dokładnie wymieszać szpatułką.
5) Ciasto przełożyć do przygotowanej formy. Wyrównać i wstawić do nagrzanego piekarnika i piec, aż wykałaczka włożona w środek będzie wychodzić sucha.
6) Upieczony biszkopt wyjąć z piekarnika i odwrócić do góry dnem i studzić na ruszcie dla wystygania.
7) Przygotować czekoladowy krem. W tym celu śmietankę umieścić w rondlu z grubym dnem postawić na małym ogniu i doprowadzić prawie do wrzenia, stale mieszając. Zdjąć z ognia i dodać czekoladę. Mieszać, aż masa się rozpuści i będzie całkowicie jednorodna. Po całkowitym wystudzeniu wstawić czekoladowy ganache do lodówki.
8) Przygotować krem budyniowy jak w podstawowym przepisie. Po wystudzeniu wstawić do lodówki.
9) Przygotować przecier z mandarynek, w tym celu miazgę mandarynek umieścić w garnku z grubym dnem, wraz z sokiem, który wyciekł podczas podziału na cząstki. Doprowadzić do wrzenia, ciągle mieszając. Cukier wymieszać z pektyną i dodać do mandarynek, stale mieszając. Gotować, aż masa nieco zgęstnieje. Zdjąć z ognia i po wystudzeniu przechowywać w lodówce do składania tortu.
W dniu składania tortu:
1) Krem budyniowy wyjąć z lodówki i pozostawić na kuchennej powierzchni w celu osiągnięcia temperatury pokojowej. Biszkopt ostrożnie wyjąć z formy, oddzielając nożem boki od ścianek formy.
2) Biszkopt pokroić na kawałki, żeby utworzyć sowę, jak pokazano na zdjęciu.
3) Gdy budyniowy krem osiągnie temperaturę pokojową, wtedy masło umieścić w czaszy miksera planetarnego. Ubijać na średnich obrotach do wybielania, aż masło będzie bardziej puszyste. Kontynuując ubijanie wprowadzać łyżka po łyżce krem budyniowy.
4) Oddzielnie w czaszy miksera planetarnego lub w głębokiej misce ubić schłodzony czekoladowy ganache do puszystej konsystencji.
5) Każdy biszkoptowy element sowy przekroić na pół. Zbierać po kolei. Najpierw dolny biszkopt nasączyć niewielką ilością soku z mandarynek i wyłożyć trochę przecieru z mandarynek. Wyrównać po całej powierzchni.
6) Na wierzchu wyłożyć trochę białego kremu, dokładnie wyrównać, posypać pestkami granatu i przykryć drugą częścią biszkoptu, nasączając odrobiną soku.
7) Środkową część tortu (brzuch sowy) posmarować na wierzchu białym kremem. Pozostałe elementy po przełożeniu w środku posmarować na wierzchu czekoladowym kremem. Przy pomocy białego i czekoladowego kremu zrobić oczy sowy. Spód utworzyć ze skrawków biszkoptu. Widelcem zrobić wgłębienia, aby uzyskać efekt piór.
Tort „sowa” wstawić na kilka godzin lub na noc do lodówki, żeby się zgryzł.
Smacznego!