Polska kutia
Kategoria: Inne desery, Kuchnia polska, Boże Narodzenie
Polską kutię przygotowywałam po raz pierwszy po wcześniejszym przeczytaniu polskich książek kucharskich dostępnych w mojej wielkiej kulinarnej bibliotece i "przesurfowaniu" Internetu. Nie obyło się również bez rozmowy z moją polską teściową, która w tym roku przyjechała z teściem do nas na Boże Narodzenie i przypomnieniu sobie wszystkiego, co w Polsce kryje się pod słowem kutia. Efektem wszystkiego jest poniższy przepis na kutię w polskim stylu, która wyszła na tyle udanie, że teściowa, która nie lubi kutii nie mogła wyjść z podziwu, a teścia nie można było od niej oderwać.
Polska kutia jest zupełnie inna od tej, którą znamy na Ukrainie. Kiedyś obie moje babcie, a teraz tak samo moja mama przygotowuje kutię z dodatkiem chałwy, orzechów włoskich, pszenicy, miodu i oczywiście maku, ale konsystencja jest bardziej podobna do zupy niż ciasta za sprawą wody. Kutię mojej mamy lubię, ale jest ona zupełnie inna od tej polskiej, która ma suchą konsystencję.
Tradycyjnie do polskiej kutii dodaje się więcej pszenicy, znacznie mniej rodzynek, których w rumie nikt nie zamacza. Może dlatego nie wszyscy przepadają za takim smakiem kutii, który wydaje się nieco mdły, ni to kasza, ni deser. Kutia należy jednak do bożonarodzeniowej klasyki wiec przynajmniej łyżkę trzeba spróbować, nawet jeśli jej smak nie do końca nas zadowala. Dlatego postanowiłam, że moja wersja kutii powinna być taka, że będzie bardzo chętnie zjedzona. A ponieważ wiedziałam, że moja córka, jaka by ta kutia nie była to i tak jej nie weźmie do ust (od 4 roku życia jakby ją ktoś podmienił, tego nie jem, tamtego nie spróbuję itp.) namoczyłam rodzynki w rumie. Ci, którzy mają dzieci mniej wymagające i kutię jedzą, wówczas rum można zastąpić wrzątkiem. Dzięki namaczaniu rodzynki będą bardziej miękkie.
Jeśli chodzi o pszenicę, ta ja kupiłam specjalną na kutię. Zwykle przed świętami powinna być dostępna w sklepach. Ziarna są łuskane i wysuszone, czyli przetworzone są tak, żeby gotowały się znacznie szybciej od zwykłej pszenicy. Jeśli natomiast zamierzacie wykorzystać zwykłe ziarna pszenicy, wówczas należy je wstępnie moczyć przez 8 godzin i gotować nie tak jak ja 40 minut, a 1,5-2 godziny ...
Składniki
- 150 g pszenicy na kutię
- 150 g maku
- 80 g cukru pudru
- 200 g rodzynek
- Rum do moczenia rodzynek (można zamienić koniakiem lub innym brandy)
- 150 g migdałów, pokroić w słupki
- 4 stołowe łyżki miodu
1) Rodzynki włożyć do głębokiej miski, zalać wrzątkiem, odstawić na 5 minut i odcedzić. Następnie zalać do pełna rumem. Odstawić na 3-4 godziny, można na dłużej.
2) Migdały podrumienić na suchej patelni. Odstawić na bok na patelni do całkowitego wystygnięcia.
3) Mak umieścić w niewielkim rondlu i zalać wodą tak, aby lustro wody było 2-3 cm nad makiem.
Postawić na średnim ogniu, doprowadzić do wrzenia i gotować przez 2 minuty i zdjąć z ognia. Odstawić na bok do całkowitego ostygnięcia.
4) Pszenicę dobrze przemyć. Zalać zimną wodą, postawić na średnim ogniu i gotować do miękkości. U mnie to zajęło około 40 minut na małym ogniu.
5) Ziarna pszenicy odcedzić i spłukać pod zimną bieżącą wodą (żeby usunąć nadmiar glutenu). Umieścić w głębokiej misce.
6) Ostygły mak dobrze odcedzić.
Włożyć z cukrem pudrem do czaszy blendera. Mielić 4-5 minut, zeskrobując od czasu do czasu mak ze ścianek. Masa powinna lekko zbieleć.
7) Mak przełożyć do pszenicy, dodać migdały, odcedzone rodzynki i miód. Wszystko dobrze razem wymieszać, nakryć przykrywką i odstawić na kilka godzin w chłodnym miejscu zgryźć się.
Podawać w małych miseczkach lub jednej dużej ozdabiając według uznania.
Wesołych świąt!